CreepyWrite #13


~* Grossman *~

Z drugiego końca korytarza już widziałem, kto po raz kolejny wpadł z wizytą. Zalgo to irytujący typ, dobrze, że już postanowił zniknąć, miałem akurat zamiar coś zjeść. Gdybym na niego wpadł pewnie znów by coś odwalił. L.J. i on są siebie warci...
Po odczekania jakiejś chwili oraz upewnienia się, że Króla Piekieł już tu nie ma, ruszyłem wzdłuż korytarza do kuchni. Po drodze usłyszałem, jak ktoś nuci znaną mi dobrze kołysankę. Melodyjka dobiegała z pokoju Sally, a ponieważ drzwi były otwarte...
- No nie mów, że ten nowy to pedofil... - szepnąłem sam do siebie zaglądając do środka. Czarnowłosy usypiał dziewczynkę. Wyglądało to dosyć komicznie, zazwyczaj Sally sama zasypiała, a tu proszę! Mamy nową niańkę!
Stanąłem natychmiastowo obok drzwi, kiedy Kruk zaczął wstawać od łóżka dziewczyny. Po sekundzie cichutko wyszedł z pomieszczenia. Nie mogłem się powstrzymać...
- Bu! - krzyknąłem, a nowy aż podskoczył, a raczej podleciał w górę. Wybuchnąłem śmiechem.
- Oszalałeś?! - krzyknął zirytowany. - Sally zasnęła przed chwilą! - dodał po chwili, ale już szeptem. Wziąłem głęboki wdech.
- Wybacz, zajmowałeś się nią jak prawdziwy tatusiek... - odrzekłem równie cicho.
- I co z tego?
- No nie wiem... Może po prostu lubisz dzieci? - uśmiechnąłem się szyderczo. Tym razem powstrzymywałem się od śmiechu.
- Ale z ciebie kretyn... - wywrócił oczami.
- No co? Ja tylko obstawiam jakąś hipotezę - wzruszyłem ramionami.
- Wyjątkowo idiotyczną! - ofuknął.
- Nie przesadzaj - machnąłem ręką. - Poza tym, bądź ciszej... Obudzisz Sally...
- Ja ci zaraz łeb ukręcę! - złapał mnie za kołnierz bluzy i pociągnął w dół.
- Hola, hola, hola! - chwyciłem za jego nadgarstek, chcąc go odciągnąć. Bezskutecznie. - Po co te nerwy? - zacisnął rękę mocniej na mojej bluzie, zwężając jej otwór przy szyi. Jak tak dalej pójdzie, przestanę oddychać.
- Ej ty! - usłyszeliśmy głos Jeffa. - Puszczaj go! - spojrzał na niego, westchnął i mnie puścił.
- Dzięki stary... - złapałem się za kark. - Ale poradziłbym sobie sam...
- Albo prędzej byś gryzł piach... - odrzekł. - Nowy, tak? Dla poinformowania, tutaj swoich nie zabijamy - zastanowił się chwilkę. - Chociaż nie powiem, byłoby fajnie oglądać takie widowisko...
- Kim ty w ogóle jesteś? - przerwał czarnowłosy.
- Jeffrey i Liu Woods, a ty? - podał mu rękę na przywitanie. Dopiero teraz zauważyłem, że obok uśmiechniętego szaleńca stoi jego brat.
- Kruk... - odwzajemnił uścisk dłoni. - Słyszałem o tobie. Pełno cię w internecie. Podobno zabiłeś rodziców, a brata poharatałeś... - spojrzał na Liu. -  Szukają cię organy ścigania na cały świecie.
- Grunt, że żyję! - uśmiechnął się brązowowłosy.
- No cóż... - Jeff się zaśmiał. - Sława nie radość - wzruszył ramionami.
- Ta, sława... - rzekłem sarkastycznie.
- Przykro mi Isaac, nie moja wina, że ciebie znają jako jednorazowego psychopatę i gwałciciela... - odpowiedział. - Oraz alkoholika - dodał po chwili. Chciałem coś powiedzieć, ale sobie darowałem. W końcu, to że dzięki mnie powstał taki ktoś jak Laughing Jack, wcale nie jest, żadnym argumentem.
- Jednorazowy? - zaciekawił się nowy.
- Mordował przez jakiś czas, ale to ja najdłużej pozostałem na wolności, dopóki mnie Garniak nie przygarnął. W sumie... Chciał już wcześniej, ale się nie dałem. Teraz jak tu się jest, każda operacja jest analizowana od początku do końca. Najczęściej idziesz z kimś, więc rzadko kiedy są ci przypisywane wszystkie zasługi. Policja już nie wie, kto zabija, bo zabija kilka osób, a oni są za tym, że psychopaci prędzej siebie zabiją, niż będą współpracować. W sumie im się nie dziwie...
- To nieźle się wpakowałem... - westchnął Kruk. - Nie zabijam od długiego czasu... Od niedawna. Więc teraz nie będę mieć takiej radochy jak na początku?
- No niestety nie... - poklepał go po ramieniu. - Ale nie martw się, cały czas będzie ci dawało to szczęście.
- Dobra, skończyłeś mu prać mózg? - zapytałem ziewając.
- Piorę, nie piorę... - wywrócił oczami. - W każdym razie, nie zabijamy swoich. Jedna z głównych zasad mieszkania tu, jasne?
- Albo mi się wydaje, albo zamieniasz się w Garniaka... - rzekłem.
- Nie moja wina, że dorastam... - skarcił mnie wzrokiem.
- A, no tak... To w końcu ty jesteś tym starszym z braci Woods. Zaczynasz się zamieniać w takiego starszego brata właśnie.
- Stul pysk.
- Ja bym nie był tego taki pewien... - odezwał się Liu, krzyżując ręce na klatce piersiowej i spoglądając na swojego brata.
- Jak tam chcesz, ja idę coś zjeść - z tą wypowiedzią zawtórowało mi burczenie w brzuchu. - Do nie zobaczenia! - powiedziałem, mijając ich.
Kurde, naprawdę muszę coś zjeść...





~* Masky *~

Wyszedłem z gabinetu Slendera. Nowy dopiero co tu się pojawił, ja go nawet nie znam, a muszę znaleźć jakąś dziewczynę... Jak zwykle wiele mi nie powiedział - nowy ma amnezję, jedyne co pamięta to maska podobna do tej co nosi Grossman, oraz jakąś dziewczynę. Zadanie - wyciągnąć od niej jak najwięcej wiadomości na temat nowego, potem ją usunąć. Do pomocy wziąć Hoody'ego, ponieważ Toby, będzie miał inną robotę razem z nowym. Zadanie w sumie łatwe. Wiem gdzie dziewczyna mieszka, więc pójdzie gładko.
Wyciągnąłem z kieszeni plastikowe, okrągłe pudełeczko z lekami. Wysypałem dwie tabletki, uniosłem do góry maskę i szybko wrzuciłem je do ust. Połknąłem od razu, bez popijania, po czym ruszyłem w stronę pokoju mojego wspólnika. Otworzyłem drzwi bez pukania, zastając śpiącego Hoody'ego. Odniósł tyle obrażeń, mimo że to nie jest trudne zadanie, szef mógłby pozwolić mu jeszcze odpoczywać... Ale ja nie jestem od tego by go kwestionować. Im szybciej wypełnimy jego zlecenie, tym szybciej mój przyjaciel będzie mógł wrócić do wypoczynku.
- Hoody - poszturchałem go, by się zbudził. - Hoody!
- Hm? - odwrócił się w moją stronę.
- Mamy zadanie od Slendermana.
- Hmhmm... - odwrócił się tyłem do mnie i zakrył się po głowę kołdrą.
- Nie zachowuj się jak dziecko. Jest to łatwa oraz krótka robota, szybko wrócimy - znowu go szturchnąłem. Zamachał tylko ręką, na znak, że go to nie obchodzi. - Rozumiem, że wolałbyś jeszcze się kurować, ale raczej złym pomysłem jest ignorować polecenia szefa. Przecież dobrze o tym wiesz... - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej. Brzmiałem strasznie chamsko, ale bynajmniej dobrze chciałem.
- Yygh! - w końcu wstał.
- Wiesz, że ja po prostu nie chcę by skończyło się to tak jak kiedyś. Ubieraj kurtkę i idziemy - rozkazałem. Czemu to zawsze ja muszę się wszystkim zajmować oraz wszystkiego pilnować? Czemu muszę być tak za wszystko odpowiedzialny? To wina tego, że jestem najstarszy, czy jak? Czasami męczące jest bycie prawą ręką szefa...
Hoody posłusznie założył kurtkę, po czym szybko wyszliśmy z jego pokoju. Wyciągnąłem klucze i otworzyłem przejście na zewnątrz, zaś wychodząc natychmiastowo je zamknąłem, by nikt nie próbował ucieczki. Okrutne to jest, ale Slender ma rację, niektórzy po prostu nie mają tyle rozumu by tu zostać.

Po dwugodzinnej podróży, przy pomocy kilku teleportacji szefa, dotarliśmy do mieszkania dziewczyny. Prawie nic o niej nie wiedzieliśmy, tylko adres. Hoody jako spec od włamywania, cicho oraz bezszelestnie pokonał zamek w frontowych drzwiach. Rozejrzeliśmy się po mieszkaniu, uważając by niczego nie potrącić. W nocy było to trudne, ale dla nas to nie pierwszy raz, więc poszło łatwo.
Zaczęliśmy od zwykłego przeglądania szafek, dokumentów, zdjęć. Jedno szczególnie przykuło moją uwagę. Mimo ciemności rozpoznałem na nim nowego oraz tą dziewczynę. Widać, że przeżycia bardzo go zmieniły. Na zdjęciu miał blond włosy, uśmiechał się, a na ramieniu siedział mu czarny kruk. Ciekawe czym się zajmował... Po chwili szturchnął mnie Hoody pokazując kolejną fotografię. Tym razem Kruk miał podkrążone, czerwone oczy i widocznie nie chciał by robiono mu wtedy zdjęcie. Dodatkowo, na stole leżały najróżniejsze używki, poczynając od marihuany, a kończąc na dachówkach czy zwykłych dopalaczach. Bingo.
- Myślisz, że nowy zajmował się handlem narkotykami, a w zemście za coś, ktoś go po prostu zabił? - zapytałem szeptem. Mój wspólnik przytaknął, następnie wskazał na czarnego kruka, na pierwszym zdjęciu. - Chyba to było tak... - pogrążyłem się w swoich myślach.
Łącząc wątki miało to jakiś sens. Teraz tylko trzeba było przepytać dziewczynę.
Schowałem jedno ze zdjęć do kieszeni, po czym po prostu weszliśmy do sypialni poszukiwanej. Hoody, tak jak zawsze, zajął się wiązaniem. Robił to tak wprawnie, delikatnie i cicho, że blondynka nie miała prawa nawet się zbudzić. Po sekundzie jednak byliśmy zmuszeni to zrobić.
- Hm? - mruknęła sennie, otwierając powoli brązowe oczy. Milczeliśmy, czekając aż dziewczyna całkowicie się wybudzi. - Kim jesteście?! - przyjrzała się nam od góry do dołu. - Konkurencja?! Czego chcecie?! Wiecie doskonale, że nasz szef zaginął! Najprawdopodobniej jest martwy! - nadal się nie odzywaliśmy. Widziałem jak wstępuje w nią ogromny strach. Próbowała się wyrwać z wiązań, ale nic z tego. - Zacznę krzyczeć! - zagroziła. Hoody natychmiastowo zakrył jej usta, jednocześnie mocno ją przytrzymując. W tym momencie wyjąłem zdjęcie z kieszeni i wskazałem na blondyna. Dziewczyna spojrzała na mnie zdezorientowana, następnie zerknęła na fotografię. Do jej oczu, pełnych strachu, zaczęły napływać łzy. Mój przyjaciel zabrał dłoń z jej ust by mogła spokojnie wszystko powiedzieć. - N-nie jesteście konkurencją..? - zapytała łamiącym się głosem. Nadal milczeliśmy. - Nataniel zawsze obracał się... W nietypowym towarzystwie... - pociągnęła nosem. - Więc czego chcecie? - wskazałem jeszcze raz na Kruka na zdjęciu. - Chcecie się czegoś o nim dowiedzieć..? - powoli przytaknąłem. - Nie rozumiem po  co wam to, ale uwolnicie mnie potem? - zapytała głosem pełnym nadziei. Po jej policzkach już spływały łzy. Ponownie przytaknąłem. - Na-nataniel był szefem naszej grupy sprzedającej narkotyki. Byliśmy najlepsi... Aż do czasu... Aż do czasu jego zaginięcia... Ale ja wiem, że nie zaginął. Zajęłam się jego krukiem. Po jakimś czasie wrócił po niego. Inny, odmieniony. Nie poznał mnie. Zabrał ptaka i podziękował za zajęcie się nim. Następnie odszedł. Nie wiem co się potem z nim stało! To wszystko co wiem! - schowałem zdjęcie z powrotem do kieszeni. - Wypuścicie mnie teraz? - zapytała cicho. Machnąłem ręką w stronę Hoody'ego, a on posłusznie złapał ją za głowę, następnie wykręcając jej kark.






~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~
Awkard.
Rozdział miał być tydzień temu, ups. xD
Przepraszam za to!
Po prostu wypadło mi dużo niezapowiedzianych wyjazdów.
Anyway...
Jak się podoba, skomentuj! ♥
~ Fire

Komentarze

  1. Anonimowy14:28:00

    Super jak zwykle, ale widzę tu małe niedopatrzenie!
    "Dodatkowo, na stole leżały najróżniejsze używki, poczynając od marihuany, a kończąc na dachówkach czy zwykłych dopalaczach. Bingo."
    Konopie (marihuana) wcale nie należą do silnych narkotyków tak samo jak haszysz. Przykładem silnego środka narkotyzującego jest np metaamfetamina, amfetamina, heroina czy też morfina lub kokaina, są to narkotyki twarde :P
    Nevermind
    I tak super.
    Pozdro, Tarcza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale o tym wiem. :)
      Czytałam dużo o narkotykach i wiele o nich wiem, po prostu napisałam, że "POCZYNAJĄC od", oznacza to, że nie jest tam tylko sama marihuana, ale także reszta. Akurat zastanawiałam się czy nie wpisać morfiny, lub amfetaminy, ale pozostałam przy konopi.
      No, ale thanks. xd
      Tarcza!

      Usuń
    2. Anonimowy22:50:00

      Aha, po prostu pomyślałam, że pisząc "poczynając od marihuany, a kończąc na dachówkach czy zwykłych dopalaczach..." chodziło Ci o: od najsilniejszych do najsłabszych (bo jak wiadomo dopalacze są najlżejszymi środkami narkotyzującymi), dlatego też zwróciłam uwagę. Poza tym mało osób czyta o takich rzeczach z czystej ciekawości więc się nie spodziewałam :D To ci się chwali.

      Usuń
  2. Jak zawsze, zaczepiste. Bardzo mi się podoba. Weny i pozdrawiam.

    ~EyelessJackFan <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy15:37:00

    Zajebista notka! Jak zwykle z resztą.
    A no i jeszcze jedno! ...
    ...po ostatnim happy wheels, ja się ciebie naprawdę boje! CO to kurde było, biedny mój mózg, biedny... ale najgorsze jest to, że chciałam wiedzieć jak to się skończy i kiedy rojo przyśpieszył pod koniec pauzowałam i czytałam ;_______; chore, chore, chore, bardzo chore zło. Zajebiste jak zwykle ale, aghhhhhhh bez komentarza bo mogę rozpisać się tu 30 linijek na temat tamtej mapki i i tak nie powiem dokładnie tego co chciałam powiedzieć o_O
    Nie wiem naprawdę skąd ty masz takie pomysły i, chyba kurde nie chcę wiedzieć. Zajebiste ale... AŁA moja psychika! Chociaż faktycznie był by z tego dobry horror :D
    Pozdro Tarcza!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz