CreepyWrite #4


~* Ticci - Toby *~


- A ty czego znowu ode mnie chcesz?! - krzyczałem wściekły na Clockwork w środku pustego lasu. Dzisiaj znowu jej coś odbiło... Miałem już tego serdecznie dość.
- Ile razy już mam ci powtarzać, żebyś się nie zachowywał jak niedorozwinięty dzieciak! - odpowiedziała mi tym samym krzykiem. Ostatnio kłócimy się dosyć często, a ja nawet nie rozumiem powodu...
- Ta? Jakoś wcześniej ci moje zachowanie nie przeszkadzało! W końcu ja już nie rozumiem co ci pasuje, a co nie... Przestań się tak rządzić i wymądrzać, mam już tego powyżej uszu! - uderzyłem pięścią z całej siły w drzewo. Czasami nie wytrzymuję, a ona... A ona to już zaczyna przesadzać. Może się teraz kłócić ze mną o wszystko, o byle błahostkę...
- Muszę się wymądrzać, bo ty własnego rozumu nie masz idioto! - nagle zakryła usta, widać powiedziała coś czego nie chciała...
- No, jestem idiotą... Co w związku z tym? - mówiłem z wyraźną ironią, a ona tego nie znosi.
- To, że powinieneś w końcu dorosnąć... To, że jesteś pupilkiem Slendera cię nie usprawiedliwia! - na jej beznadziejną odpowiedź wywróciłem oczami. Im bardziej jej słucham tym głupsza mi się wydaje i tym bardziej zaczynam się nią... Nudzić? Nie, to zbyt chamskie... Po prostu już z nią nie wytrzymuję...
- Wiesz co... Skoro aż tak bardzo cię wnerwiam, to może koniec? Koniec tego cyrku? Koniec tego wszystkiego? Co ty na to? - powiedziałem to najbardziej wnerwiającym tonem głosu na jaki mogłem się zdobyć. Czasami jestem okrutny... Myślałem, że ona zaraz się rozpłacze. Normalnie zacząłbym ją przepraszać i w ogóle... Ale teraz? Jakoś mi to wisiało...
- T-ty nie... Nie m-mówisz serio? - głos jej się łamał od rozpaczy. Czemu mnie to nie ugięło?
- Mówię. Jak najbardziej - odpowiedziałem prosto z mostu, jak gdyby nigdy nic. Tak, jestem złyy... 
Poszedłem z powrotem do starego psychiatryka zostawiając Clocky samej sobie, już u kresu płaczu. Zapukałem i czekałem, aż Masky mi otworzy. Po chwili byłem już w środku.
- A gdzie Clocky? - zapytał.
- A co mnie to obchodzi... - wzruszyłem ramionami i ruszyłem w stronę korytarza. 
Pierwszy raz od dłuższego czasu poczułem się wolny. Nikt mi nie rozkazywał, z wyjątkiem Slendera, ale taka rola szefa, a Clockwork była już nie do wytrzymania. Gdyby dobry humor potrafił latać, wisiałbym już w powietrzu. Koniec kłótni, koniec pretensji, koniec po prostu tego!
- A ty coś taki wesoły? - zagadnęła mnie nagle Jane.
- No zgadnij, co się stało? - zapytałem nie ukrywając swojego zadowolenia. Taa, jestem złyy...
- Hm... Clocky coś ci dała?
- Co? Ona ma mi coś dać?
- Aha... Czyli co się takiego stało?
- Zerwałem z nią! To się stało.
- I cieszysz się z tego? - nie ukrywała zdziwienia. - Przecież tak wam było dobrze...
- Taa, dobrze... - powiedziałem sarkastycznie.
- A nie? Clocky opowiadała mi jacy wy szczęśliwi i tak dalej, takie tam bzdety...
- Widać pominęła wszystkie kłótnie...
- Kłótnie to kłótnie... Ale chyba ona była szczęśliwa...
- A przed chwilą wyzywała mnie od idioty, który nie ma mózgu...
- No bo jesteś trochę dziecinny, temu nie zaprzeczysz...
- Dobra, tam... Ale i tak już miałem tego dość...
- Jak wolisz... - wzruszyła ramionami i ruszyła w przeciwną stronę korytarza.
Ja poszedłem w stronę mojego pokoju, chciałem już skończyć ten męczący dzień... Położyłem się i momentalnie zasnąłem, a moje sny były o wiele lepsze niż wcześniejsze. Chyba w końcu się wyśpię...







~* Ben Drowned *~


Byłem dzisiaj wesoły jak nigdy! Kurczę, takie morderstwa to ja mógłbym codziennie, po prostu codziennie zabijać! Ale niestety, codziennie nie można, bo w końcu nie byłoby kogo zabijać, ech... 
Ale ten strach w oczach, kiedy proszą, błagają o litość... To ich cierpienie, ich jęki z bólu... Mmm, mógłbym się tym rozkoszować jak najdłużej... Powolne tortury psychiczne, lejąca się krew... Piękno samo w sobie... Ale ze mnie sadysta! Haha!
Idąc wesoło przez las, uśmiechając się psychicznie od ucha do ucha pogwizdywałem jakąś tam melodyjkę. Ależ to byłem szczęśliwy! Powinienem częściej być w takim humorze! 
Moje wspaniałe rozmyślenia przerwał czyjś płacz. Może mogłaby to być moja kolejna ofiara? Genialnie by było!!
Niestety to była Clockwork... Ciekawe co się stało..
- Heej, Cloky!! - krzyknąłem do niej, a ona momentalnie zaczęła wycierać łzy.
- H-hej Ben... - jej głos był załamany. Serio, musiało stać się coś złego, bardzo złego i smutnego..
- Co się stało? - zapytałem stając obok niej. Czasami mój wzrost mnie wkurza, dosięgałem jej tylko do łokci... To nie jest w porządku!
- N-nic... - jąkała się od płaczu.
- No coś się musiało stać... - powiedziałem to tak specjalnie wydłużając samogłoski.
- N-no.. T-toby...
- A co on ci zrobił? - byłem zdziwiony tym, że ten gostek w żółtych goglach mógł zrobić coś takiego Clocky co doprowadziło ją do płaczu.
- N-no zerwał, p-po prostu zerwał... - i znowu zaczęła płakać. Ej, ale ja nie umiem pocieszać!
- Nie smuć się... - poklepałem ją po plecach. - Przecież to nic wielkiego... - nie odpowiedziała tylko, zaczęła płakać jeszcze bardziej. Serio, czy zerwanie aż tak boli? Co ja mam teraz zrobić?! 
- Ej no, ale nie płacz! Jak nie on to inni... Nie przejmuj się... Nie przejmuj się! - serio, pocieszanie nie jest moją mocną stroną...
- Ła-łatwo ci powiedzieć...
- To czekaj... Wróćmy do domu, a tam napijemy się kakaa! - uśmiechnąłem się do niej, a ona tylko przytaknęła. Ruszyliśmy razem z powrotem do domu, a ja po drodze próbowałem ją pocieszyć mówiąc jakieś zwyczajne hasła "będzie dobrze", "nie przejmuj się" i tak dalej... Serio, nie umiem pocieszać...






~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ 
Dobra, kolejny jest ^^
Jak Ci się podoba to skomentuj! To pomaga ^^
~ Fire

Komentarze

  1. Anonimowy10:33:00

    WINCYJ!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy23:40:00

    Więcej <3 kocham czytać twoje opowiadania :3 ;3 <3 <3 ~Sandra

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz