#2 Nothing Special in Hell: Dom

Kiedy się obudziłam leżałam na trawie, w lesie. Wstałam o obolałych rękach i nogach. To co poprzedniej nocy widziałam oraz słyszałam najprawdopodobniej było koszmarem spowodowanym zmęczeniem. Sięgnęłam do kieszeni spodni ale nie znalazłam tego czego szukałam. Mojej rękawiczki! Zaczęłam się rozglądać na wszystkie strony. Plusem było to, że było widno. Znalazłam ją przygniecioną jakimś kamieniem. Na szczęście nic się moim kochanym sztyletom nie stało. Schowałam ją do kieszeni, po czym postanowiłam jednak ruszyć w dalszą drogę, przed siebie.

Błądziłam i błądziłam, kręcąc się w kółko. Nie znalazłam żadnej drogi wyjścia z tego leśnego labiryntu. Nagle zaczęło padać. No po prostu genialnie! Szłam dalej nie zważając na to jak bardzo moknę oraz czy jest mi zimno. Po chwili zaczęła się burza. Niebo rozbłysło od jasnych grzmotów. Pamiętam, że jak byłam mała w taką pogodę przyglądałam się błyskawicą. Nigdy nie zważałam na to czy stracę wzrok. Widać nie było mi to pisane... 

Szłam dalej przed siebie, kiedy zauważyłam stary, opuszczony dom. Zajrzałam przez okno, ale było pusto. Otworzyłam powoli drzwi i weszłam do środka. Była tu tylko stara kanapa oraz półka na książki. Otworzyłam drzwi drugiego pomieszczenia i znalazłam się w kuchni. Pozaglądałam do szafek, w których znalazłam świeczki. Zapaliłam jedną, po czym ruszyłam dalej penetrować dom. Na parterze znajdowała się jeszcze łazienka. Niezbyt przyzwoita. Kiedy weszłam na górę przede mną ukazał się ciemny hol i tylko dwa wejścia. Gdy otworzyłam drzwi pierwszego pomieszczenia moim wypalonym oczom ukazał się pokój dziecięcy. Różowa, wyblakła tapeta, dookoła najróżniejsze zabawki. To pomieszczenie idealnie pasowało do horrorów o opętanych dzieciach. Wyszłam z tego pokoju zamykając za sobą drzwi. Kiedy otworzyłam następne pomieszczenie zdziwiłam się. Pokój ten był przytulny i nie tak pokiereszowany jak poprzednie. Postanowiłam tu spędzić resztę dnia, a także noc. Za oknem cały czas padało. Usiadłam po turecku na wielkim, dwuosobowym łóżku i rozglądałam się po pokoju. Świeczka dawała jednak zbyt mało światła. Położyłam się i próbowałam zasnąć. Wsłuchiwałam się w dźwięk deszczy obijającego się o szyby w oknach. Po odczekaniu jakiegoś czasu udało mi się zasnąć.

Obudziłam się w środku nocy. Przestało już padać ale świat przykryła gęsta mgła. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Wstałam i wyszłam z sypialni. Drzwi do pokoju dziecięcego były otwarte, a je przecież zamykałam. Założyłam swoją rękawiczkę i wsunęłam z niej sztylety. Powoli weszłam do strasznego pomieszczenia. Rozejrzałam się trochę, ale nic nie zwróciło mojej uwagi. Rozluźniłam się na chwilę. W pokoju było jeszcze bardziej ponuro niż ostatnio. Nagle jedna z zabawek zaczęła się ruszać. Wystraszyłam się, ale nie tak bardzo żeby krzyczeć. Był to mały nakręcany robocik. Podniosłam go i w duchu poczułam ulgę. Wyłączyłam zabawkę. Stałam tam przez chwilę wsłuchując się w ciszę i wyobrażając sobie jak tu mogło kiedyś być. Dzieci bawiące się zabawkami, rodzice rozmawiający przy kawie w kuchni. Wesoła zabawa w lesie w chowanego... Kiedyś musiało być tu przyjemnie... Nagle ktoś złapał mnie od tyłu. Uwięził moje ręce więc nie mogłam się obronić. Przyłożył mi coś zimnego do szyi. Nóż. Zamurowało mnie ze strachu. Dziwne było to, że się bałam kiedy to raczej mnie trzeba się bać. Sparaliżowana czekałam na to co nastąpi.
- Nie podoba mi się to... - mówił. Kojarzę skądś ten głos. - Jeśli zależałoby to ode mnie, już byś miała rozciętą szyję... Ciesz się ze swojego szczęścia póki możesz... - nagle puścił mnie z żelaznego uścisku. Obróciłam się gwałtownie, ale za mną już nikogo nie było. Wyparował? Dobra, teraz to już tracę zmysły. Zbiegłam na dół i wyszłam na zewnątrz. Tylko mgła. Nie wiedziałam czy wracać do środka, czy może jednak opuścić to miejsce. Odważyłam się jednak wrócić. Nie poszłam na górę, tylko skierowałam się w stronę kuchni. Znalazłam tam kanister z benzyną. Sięgnęłam po niego i zaczęłam rozlewać tą ciecz po całym parterze. Ostatnią kropelkę przed drzwi frontowe. Wyjęłam z kieszeni moją srebrną zapalniczkę. Mimo wilgoci panującej w powietrzu, dom zapalił się. Odeszłam kilka kroków, by móc przyjrzeć się w większej skali temu widowiskowi.
Ogień tańczył. Przepiękny spektakl. Wzbudziło się we mnie to samo uczucie, co wtedy w liceum, gdy patrzyłam jak ciała moich "znajomych" płoną, rozkładają się w złotym ogniu. Tu brakowało ludzi, ale jednak ta rozkosz była. Wypełniała mnie całą.
Ogień. Najpiękniejszy, a zarazem najniebezpieczniejszy z żywiołów. Widok palonego domu, tak przerażając, jak dla mnie był idealny. Uspokajał i dawał satysfakcję z grożącego niebezpieczeństwa. Rozkoszowałam się tym widokiem bardzo długo. Ogień nie gasł, a ja z minuty na minutę czułam się coraz bardziej... Wręcz niewyobrażalnie.
Po chwili coś zauważyłam. Jakąś czarną postać w tym płomiennym teatrze. Może jednak ktoś tam był? Nie. Ta postać była zbyt wysoka jak na człowieka. Powoli wyłaniała się z ognia. Nie chcą ryzykować, lub też ze zwykłego, ludzkiego strachu zaczęłam uciekać w głąb lasu. Biegłam jak najszybciej. Totalnie mi już odbijało. Odwróciłam się na moment sprawdzając jak daleko byłam od tego czegoś co mnie tak przeraziło. Nie uważając, potknęłam się. Upadając mocno uderzyłam o podłoże, moja głowa zaczęła cholernie boleć. Siadłam na kolanach i rozejrzałam się dookoła. On tam był. Wysoki mężczyzna o bladej cerze. Skuliłam się w kłębek jak dziecko chroniące się przed atakiem. Bałam się, jak mała dziewczynka. Zamknęłam oczy. Czułam się psychicznie przeszukiwana. Grzebał mi w myślach.
- WYCHODŹ Z MOJEJ GŁOWY! - krzyknęłam kiedy pojawił się w moich uszach szum, który był nie do zniesienia. Chciało mi się płakać, lecz z powodu wypalonych oczu było to niemożliwe.
Usłyszałam czyjeś kroki. Szelest liści i łamanych patyków. Nadal siedziałam skulona. To Coś dotknęło mojego podbródka, unosząc głowę w górę. Nadal nie otwierałam oczu, czekałam tylko na egzekucję. Ten Ktoś z troską pogładził mnie po włosach, potem sięgnął po moje ręce i pomógł mi wstać. Nie miał zamiaru mnie zabić? Powoli przestawałam się bać. Nawet otworzyłam moje wypalone oczy. Przede mną ukazał się wysoki mężczyzna w garniturze. Miał bardzo bladą twarz, a nawet nie... On w ogóle jej nie miał. Był biały, co bardzo się wyróżniało przy jego czarnym stroju, który idealnie pasował do wychudzonego ciała. Spojrzał prosto na moją twarz, po czym swoimi kościstymi rękami zakrył mi oczy. Znowu nic nie widziałam, za to powoli stawałam się dziwnie zmęczona. Nagle, po prostu zasnęłam...







~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~
Drugi rozdział przygód mojej kochanej postaci. ;)
Mam nadzieję, że się podoba!
Jeśli tak możesz przecież skomentować.♥
~ Fire

Komentarze

  1. Anonimowy19:12:00

    Genialne, zarówno rozdział jak i postać. Zawsze piszesz dobrze ale za każdym razem coraz lepiej. Czekam na kolejne notki. Tarcza!

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy20:47:00

    Super PinkKangaroo
    Coś tak czuje, że minie trochę czasu zanim Key dołączy do naszej kochanej ekipy (jeśli w ogóle masz to w planach) i przy okazji będzie miała dość długą historię (w sumie to mogła by kogoś w końcu zabić.. od tak), a no i ten pokój z zabawkami, jak bym znalazła taki dom z takim pokojem to na jej miejscu też bym to spaliła, słodkie dziecięce pluszaczki... to najgorsze istniejące zło i znany motyw horrorów.
    A teraz pytanka...
    Kiedy następna notka?
    Kiedy nagrasz coś na YT (liczę na kontynuowanie serii z South Park)?
    Serdeczna Tarcza!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz