CreepyWrite #14


~* Ticci-Toby *~

Gdzie one są? Gdzie one są?! GDZIE ONE DO JASNEJ CHOLERY SĄ?!!
W szafie - nie. Pod łóżkiem - pusto. Za biurkiem - muszę w końcu wytrzeć kurze. W pudle z pluszakami - same pluszaki. Na parapecie, przy oknie - kaktus. Za komputerem - Ben cholero, jeśli to ty to wiedz, że długo nie będziesz jeszcze żył, po śmierci. Za grzejnikiem - pająki. Pod koszulką (?) - tylko bandaże... Ughh!! Gdzie one mogą być?!
- Czego tak szukasz? - do pokoju wparował Jeff, kiedy akurat nurkowałem w szafce z bielizną.
- Moich siekier! - zapiszczałem jak mała dziewczynka.
- Zdejmij te gogle, bo przez nie ślepniesz - podszedł do łóżka i ściągnął z niego moją niebiesko-zieloną kołdrę. A co pod nią?! SIEKIERY!
- Moje przeklęte skarby! - rzuciłem się na nie, jak na własne dzieci. Jeffie wywrócił oczami.
- Slender kazał ci się pospieszyć - odrzekł wychodząc.
- Już idę, już idę! - zaczepiłem swój sprzęt do paska u spodni, następnie wyszedłem za wiecznym śmieszkiem. Obok niego stał Liu poprawiający swój szal. - A nowy?
- Ty po niego idziesz. Przed chwilą wdał się w mini bójkę z Grossem - odrzekł starszy z braci, ziewając. Jak otwiera tak paszczę to wygląda obrzydliwie, ble.
- Dobra, to gdzie ma pokój? - zapytałem. Obaj wzruszyli ramionami.
- Chyba nadal jest koło pokoju Sally - odrzekł Liu. Westchnąłem.
~ Jest w głównym holu... - odezwał się w mojej głowie głos Slendera.
- Dzięki! - krzyknąłem na cały korytarz. Bracia spojrzeli po sobie zdezorientowani. - Em, jest w głównym holu - dodałem szybko.
- Skoro tak mówisz... - odrzekł zielonooki. - Trzeba jeszcze poprosić Masky'ego o klucze.
- Ja je mam! - wyciągnąłem je z kieszeni i zakręciłem na palcu.
- Uważaj, bo jeszcze je zgubisz - zaśmiał się Jeff szturchając mnie łokciem w ramie.
Dalej bez ogródek pojawiliśmy się w głównym holu, tam gdzie mieszczą się drzwi wyjściowe. Obok nich stał, a raczej unosił się w powietrzu czarnowłosy typek.
- Hej, to pewnie-
- Ty jesteś nowy? - przerwał mi niegrzecznie. - Jezu, słyszę to odkąd tu jestem. Weźcie zmieńcie płytę...
- Ookej... Mam na imię Toby, idziesz dzisiaj ze mną i z tymi dwoma na werbację - powiedziałem krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Werbacja? Nie ma takiego słowa - odezwał się Liu.
- Ale fajnie brzmi - broniłem się.
- Nie, nie brzmi fajnie - odrzekł Jeffie.
- Dobra, dobra! - uciąłem. - Chodźmy już! - podszedłem do drzwi i włożyłem klucz do zamka. Łańcuchy leżą na podłodze, więc Masky jeszcze pewnie nadal jest z Hoody'm na akcji. Oni to mają fajnie. Poszli sobie pomordować, a ja muszę tylko znaleźć jakąś dziewczynkę! Też coś.
- Więc jak to będzie dokładnie? - zapytał Jeff, ewidentnie z grzeczności. Znając go, nie bardzo się tym interesuje.
- No cóż... - zastanowiłem się chwilkę. - Szefuńcio chce żebyśmy się rozdzielili. Ja z nowym-
- Mam na imię Kruk - wtrącił.
- Z Krukiem mamy zająć się mniejszym problemem, a ty ze swoim braciszkiem weźmiecie na siebie grupę.
- Dlaczego my mamy do wykonania to łatwiejsze?! - odrzekł oburzony uskrzydlony.
- Boo... Jesteś nowy. Poza tym, Szef widział jak zajmujesz się Sally. Przydasz się.
- Hmhf... - skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- A ile liczy ta grupa? - odezwał się Liu.
- Emm... - zacząłem liczyć na palcach. - Piątka... Tak, chyba piątka.
- Dobra... - powiedział Jeff, a następnie razem z Liu zniknęli.
- Co...? - nowy przetarł oczy wierzchem dłoni. - Chwilę, przecież tylko mrugnąłem!
- Przyzwyczaisz się - odrzekłem. Wtedy my zniknęliśmy.

Bezbłędna teleportacja Szefa przeniosła nas tuż przed sklep zoologiczny. Pusta, ciemna ulica. Niedaleko stał samochód policyjny, a w nim śpiący stróż prawa. Drzwi do budynku były wyłamane, a wejście chroniła tylko żółto-czarna taśma. Przeszedłem pod nią, a nowy ledwo co się zmieścił ze swoimi skrzydłami. Zostawiłem go w tyle i ruszyłem do wnętrza pomieszczenia. Zalatywało tam padliną oraz karmą. Ryby w akwariach pozdychały, a chomiki czy świnki morskie siedziały wygłodniałe w domkach. Nie mogli wziąć tych zwierzaków? Zajrzałem do terrarium z wężami, które ewidentnie było największym ze wszystkich. Puste. Ani trupów, ani kości, ani nic innego. W sumie się nie dziwię, skoro matka miała na ich punkcie obsesję. Poszukałem drzwi na zaplecze. "Nieupoważnionym Wstęp Wzbroniony!" - przepraszam, ale ja tu wykonuję tylko swoją pracę.
- Znalazłeś coś? - nagle z sufitu, tuż przede mną, spadł czarnowłosy. Odskoczyłem w tył, lądując tyłkiem w wielkim akwarium z piraniami. Na szczęście martwymi.
- Pfhh... - Kruk zakrył usta dłonią by nie wybuchnąć śmiechem. Teraz zauważyłem, że zniknęły jego skrzydła.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne... - mruknąłem.
- No tak, w końcu chyba masz po coś te gogle, no nie? - podał mi rękę. Złapałem za nią i pomógł mi wstać.
- Gdzie twoje piórka? - zapytałem wykręcając dół bluzy ze śmierdzącej stęchlizną wody.
- Za mało tu miejsca. Przeszkadzały mi, więc je na chwilę "ściągnąłem" - odrzekł.
- "Ściągnąłeś"? - uniosłem do góry jedną brew.
- Tak? - rozejrzał się po pomieszczeniu. - Czego my tu w ogóle szukamy?
- Dziewczynki. A i uważaj na węże - podszedłem do drzwi, które prowadziły na zaplecze. Nacisnąłem klamkę.
- Przecież to prowizoryczne zoo jest umarłe... - odrzekł.
- Uwierz, lepiej mieć się na baczności... - ostrzegłem otwierając w końcu te drzwi. Potworne skrzypienie rozniosło się po całym sklepie. Ewidentnie długo ich nie otwierano. Weszliśmy powoli do środka. Śmierdziało tam gorzej niż we wcześniejszej części budynku. Koszmar. Na szczęście miałem swoją maskę, więc ten zapach nie dostawał się do mojego nosa w tak dużej ilości, w jakiej odczuł to akurat mój towarzysz.
- Nosz kurna, ale jedzie! - krzyknął naciągając koszulkę na twarz.
Ruszyliśmy dalej w głąb pomieszczenia, a z każdym krokiem coraz bardziej czułem ten smród. Powoli maska nie dawała rady i oczy zaczęły mi łzawić. Musiałem ściągnąć gogle.
- Auć! Cholera! - krzyknął nagle czarnowłosy. Zerknąłem w jego stronę. Do nogi miał uczepionego małego pomarańczowo-czerwonego węża. Kruk zaczął skakać w miejscu starając pozbyć się zwierzęcia.
- Spokojnie! Tak się z gadami nie obchodzi! - powiedziałem.
- To niby jak?! - nagle na jego ramieniu, ni stąd ni zowąd, pojawił się czarny kruk. Zleciał z niego i dziobem złapał za środek węża zaczynając go ciągnąć w przeciwną stronę. Po krótkim czasie gad został rozerwany na pół. Chłopak odczepił zwierzę od swojej nogi, rzucając jego truchło gdzieś za siebie, zaś ptak rozpłynął się w cieniu.
- Tak też się z nimi nie obchodzi... - westchnąłem.
- Ta, bo wiesz niby le-
- Nie umarłeś... - przerwał mu cichutki głos małej dziewczynki, wydobywający się tuż za mną. Odskoczyłem przerażony w stronę czarnowłosego. - Czemu nie umarłeś?
Czarnowłosa, urocza zjawa nie miała ubrania. Całe jej ciało pokrywały węże, które dokładnie wychodziło z jej oczu oraz kilku dziur na brzuchu. Nawet kiedy mówiła widać było w jej ustach małego gada, który najprawdopodobniej zastępował jej język. Przełknąłem głośno ślinę.
 - Czemu nie umarłeś?! - krzyknęła. Zwierzęta wyszły z jej oczu, pokazując blado-zielone oczy pełne wściekłości.
- Mnie nie da się tak zwyczajnie otruć - odrzekł Kruk z pogardą. Po buzi dziewczynki zaczęły spływać pojedyncze łzy.
- Zabiłeś go! Zabiłeś Napoleona! Wszyscy tutaj chcą je zabić! Jak śmiałeś zabić Napoleona?! - krzyczała, a im głośniej tym gady na jej ciele poruszały się coraz bardziej niespokojnie.
- I ty niby umiesz obchodzić się z dziećmi? - rzekłem sarkastycznie w stronę czarnowłosego. - Spokojnie, już spokojnie... - zrobiłem dwa, małe kroki w stronę dziewczynki, wtedy jeden z węży odczepił się od niej i zasyczał złowrogo. - Przepraszam za mojego kumpla, jest trochę nieokrzesany... - uklęknąłem, by być mniej więcej na jej wysokości. - I również przepraszamy za Napoleona. Mój przyjaciel wystraszył się po prostu i chciał jakoś się od niego uratować. Nie mieliśmy pojęcia, że jest twój, oraz że nie można go zabić. Przepraszamy oboje - wyciągnąłem rękę w jej kierunku. Trochę ryzykowne, ale węże się mniej-więcej uspokoiły.
- Kłamiesz! Wszyscy tu kłamią! - tupnęła nogą.
- Nie kłamię. Szczerze i z całego serca przepraszamy. Nie chcieliśmy nic złego zrobić twoim gadom... - nadal trzymałem przed nią moją dłoń. Spoglądała na nią nieufnie.
- Na-naprawdę przepraszacie..?
- Oczywiście, prawda Kruku? - potwierdziłem. Chłopak tylko z westchnięciem mi przytaknął.
 Dziewczynka niepewnie uścisnęła moją rękę.
- Po co tu przyszliście? - zapytała podnosząc z podłogi jednego ze swoich przyjaciół, pozwalając mu następnie zlizać łzy ze swoich policzków.
- Tak dokładniej to po ciebie - odpowiedziałem wprost.
- Po mnie?
- Jesteśmy z pewnego miejsca, gdzie tacy jak ty, oraz tacy jak my mogą znaleźć bezpieczne schronienie. Dla twoich węży również znajdzie się tam miejsce - mówiłem najbardziej przyjaznym głosem na jaki było mnie stać.
- A dla mojej mamy?
- To zależy... Jaka jest twoja mama?
- Martwa - powiedziała to tak lekko, a jednocześnie tak dziwnie obrzydliwie, że przeszły mnie ciarki.
- Więc tak, dla twojej mamy również znajdzie się miejsce. Jak ci na imię?
- Emely.





~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~ • ~
No siemka! Witam w kolejnym rozdziale!
Btw. nie ma obrazka przedstawiającego Emely
Gdyż i ponieważ
Jest ona moją postacią, nie mam z nią żadnych artów
Może kiedyś...
Jeśli się spodobało to skomentuj! ♥
~ Fire

PS. Blog o YouTubie również jest w wersji creepy
Zapraszam!
I tak, pisałam o tym opowiadaniu z Rojem na mailach :'o)
Przepraszam, chwalenie się statami to taka moja wada...

Komentarze

  1. Anonimowy20:52:00

    Jest! Super!
    A no i właśnie NSiH też było świetne ale czytałam to późno i z czystego lenistwa nie skomentowałam... taaaaaaaaa lenistwo, moja największa wada...
    Bynajmniej, SUPER! Emely jest genialna! Kangur szacun! Ja za cholerę nie potrafię wymyślać postaci! Węże! Kocham te stworzenia, kiedyś chciałam mieć węża albinosa, był w zoologicznym ale mama stwierdziła, że ona się boi i jeśli go kupie to nie będę nigdzie wyjeżdżała bo ona wrzucać mu żywych mysz nie będzie ale on był piękny miał białe łuski i czerwone oczy <3
    Czekam na kolejne CW, na kolejne NSiH (I tym razem skomentuję!) oraz na kolejny wpis z South Park.
    Pozdro! Tarcza!

    -ViAnna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, ubóstwiam Cię. ;3;
      Uwielbiam czytać takie komentarze, a w szczególności od osób, które już mnie regularnie czytają! To jest niemożliwie motywujące!
      Strasznie, straszniestraszniestrasznie mi miło! Dziękuję!
      Serdeczna Tarcza!

      Usuń
  2. Anonimowy14:58:00

    Ale super!!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz