#5 Nothing Special in Hell: Herbatka

Obudziłam się nawet nie wiem, o której godzinie. Moja poduszka była cała zakrwawiona, to też zaraz odwróciłam ją na drugą stronę jak gdyby nigdy nic. Sama miałam twarze we krwi, więc zdjęłam koszulką i zaczęłam się nią wycierać. Potem rzuciłam ją gdzieś w kąt. Na jej miejsce założyłam czarną bluzę z kapturem oraz czerwonymi rękawami, do tego moje ulubione bojówki. Niektórzy psychopaci, jak zauważyłam, noszą maski, a ja będę wyjątkiem - założyłam szarą czapkę. Następnie poczęłam poszukiwania mojej rękawiczki. Miałam zamiar trochę naostrzyć sztylety, by jeszcze lepiej rozpruwały. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Założyłam moją mini broń na rękę, po czym powoli zaczęłam je otwierać. Za nimi stała kobieta bez żadnego wyrazu twarzy z czarnymi, głębokimi oczami. Nawet nie mrugała.
- Ty jesteś tą nową prawda? - zapytała lekko ruszając ustami, przez co trudno było ją zrozumieć. Przytaknęłam. - Idę właśnie zrobić sobie herbatę, masz może ochotę? - przyglądała mi się pustymi oczami, aż ciarki mnie przeszły. Nie byłam pewna czy przyjąć od niej propozycję, ale jednak ponownie tylko kiwnęłam głową. Wtedy kobieta uśmiechnęła się bardzo, bardzo szeroko odsłaniając swoje okropne kły. Najgorsze było, to że pomiędzy nimi znajdowało się ciało małego, szarego kotka, całkowicie zmasakrowane, przeżute i we krwi. Myślałam, że zaraz zwymiotuje.
- Przepraszam, czasami nad tym nie panuję - powiedziała zakrywając usta dłonią. - Nadal masz ochotę na herbatę?
- Cz-czemu nie... - wzięłam cicho głęboki wdech. Z zabijaniem zwierząt nie mam problemów, ale żeby aż z takim masakrowaniem ich ciał? Ludziom należy się wyrwać jelita, ale kotkom? Mam słabość do tych sierściuchów, no jak nic.
Wyszłam z pokoju udając się za Bezwyrazową w stronę kuchni. Po drodze z kimś się minęłam. Nie przyjrzałam mu się dokładnie, ale miał długie, czarne włosy oraz białą, zakrwawioną bluzę. Weszłam za kobietą do pomieszczenia, w którym, poprzedniej nocy piłam kakao z Toby'm. Oparłam się, tak jak poprzednio, o ścianę i przyglądałam się pracy starszej... W sumie nie takiej starej, pani. Usiadłabym, ale nie było tu żadnego krzesła, ani nawet stolika. Po odczekaniu jakiegoś czasu dostałam swoją herbatę. Wzięłam łyka i po chwili byłam rozluźniona. Bezwyrazowa nic nie mówiła, ja też nie zamierzałam się odzywać. Poczułam, że coś spływa mi po twarzy. Znowu krwawiły mi usta. Wytarłam je szybko rękawem bluzy, następnie odłożyłam kubek na blat obok. Stałam tam gapiąc się w podłogę. Czułam się strasznie dziwnie. Nagle do kuchni ktoś wszedł. Uniosłam głowę, by zobaczyć nieznajomego. Był to ten chłopak z czarnymi włosami oraz w białej bluzie. W ręku trzymał nóż, a na jego twarzy widniał wielki, rozcięty uśmiech. Skórę miał białą, jakby oblaną wybielaczem. Dodatkowo była nienaturalnie zniszczona, lekko stopiona. Przeszedł mnie dreszcz, lecz nie ze strachu tylko... Trudno to nazwać...
- Jeff, masz może ochotę na herbatę? - zapytała go Bezwyrazowa. W odpowiedzi zaprzeczył tylko ruchem głowy, a następnie oparł się o przeciwległą ścianę. Nastąpiła niezręczna cisza. Bawił się swoim nożem, od czasu do czasu na mnie zerkając. Sięgnęłam po moją herbatę i wzięłam łyk. Oczywiście wargi ponownie zaczęły mi krwawić, ale tym razem to zignorowałam, dalej powoli pijąc ciepły napój. Herbata z krwią jest w sumie o wiele lepsza niż normalna... Po chwili Bezwyrazowa wyszła z kuchni. Zostałam tylko ja i psychol z nożem, który patrzył się na mnie jakby chciał mnie zabić... Chociaż, może mi się wydawało.
- Jestem Jeffrey Woods - przedstawił się. W odpowiedzi tylko uśmiechnąłem się lekko, na znak, że rozumiem. - Świeża krew jest bezimienna... - dodał po sekundzie zastanowienia. Wkurzało mnie to określenie "bezimienna". - Trochę niefortunnie zaczęliśmy naszą znajomość, ale może to się zmieni... - rzekł wzdychając. Zdziwiłam się. Jak "zaczęliśmy niefortunnie"? Podszedł do mnie powoli, a mnie przeszły ciarki. - No nie mów, że nie pamiętasz... - mówił z pogardą. - Wczoraj, noc spalenia domu - podniósł ku górze swój nóż i przyłożył mi go do szyi. Momentalnie upuściłam kubek, a on tylko się zaśmiał. To on tam był… - Właśnie o to mi chodzi - kontynuował. - Boisz się mnie. Tutaj nie ma miejsca dla jebanych tchórzy. Jesteś tylko małą dziewczynką, którą prześladowali w szkole. Zaraz zapewne uciekniesz do pokoju i będziesz płakać w poduszkę - prychnął. - Wiesz, ja się w ogóle dziwię, dlaczego S. cię tutaj przyprowadził. Będą z tobą same kłopoty, ja to wiem - nagle do kuchni weszła Bezwyrazowa. Jeff natychmiast zdjął nóż z mojej szyi po czym, bez słowa, wyszedł.
Nie wiem co było nie tak, ale moje serce przez to przyspieszyło momentalnie. Pozbierałam odłamki kubka z podłogi, pozostawiając je na blacie. Następnie sama wyszłam. Udało mi się dojść do mojego pokoju, nikogo po drodze nie spotykając. Zamknęłam drzwi i siadłam na łóżku. Kompletna masakra... Mieszkam pod jednym dachem z gościem, który najchętniej poderżnąłby mi gardło, nawet nie wiem za co, genialnie. Mam wielką ochotę stąd uciec, ale nie wiem kompletnie jak. Zaczęłam myśleć o masakrze... Chwile, dziś jest prawie identycznie jak w liceum! Znowu siedzę w swoim pokoju, użalając się nad sobą, a przecież jestem teraz zupełnie inną osobą! Nie, teraz nie pozwolę sobą pomiatać. To jeszcze on będzie się mnie bał. Ja będę patrzeć jak cierpi, jak go podpalę. On będzie błagał o litość.
Nagle z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Wstałam by je otworzyć. Za nimi ponownie stała Bezwyrazowa. Czyżby kolejna propozycja herbatki?

Komentarze